Nazwa La Paz ta wzięła się stąd, że było to miejsce wydobycia
złota. 20 listopada 1548 roku, po zakończeniu wojny domowej, hiszpański
kapitan Alonso de Mendoza ufundował miasto de Nuestra SeĽora de La Paz,
które miało się stać nieśmiertelnym symbolem zakończenia walk i
zjednoczenia.
Na jego strażnika wyznaczono ośnieżony wulkan Illimani (6403 metry n.p.m.).
W 1825 roku na cześć zwycięstwa Peruwiańczyków i Boliwijczyków nad
Hiszpanami w bitwie pod Ayacucho, która ostatecznie przesądziła o
niepodległości krajów Ameryki Południowej, miasto zmieniło nazwę na La
Paz de Ayacucho. Do dzisiaj oficjalnie nosi dwie nazwy - to właśnie
oraz pierwotne, indiańskie Chuquiago.
Jak dotrzeć do La Paz ? La Paz
to najwyżej położona stolica świata. Jej rozległe terytorium rozciąga
się na wysokości od 3200 do 4200 metrów. Chociaż istnieje tutaj straż
pożarna, nie ma zbyt wiele do roboty, bowiem powietrze jest tak
rozrzedzone, że trudno nawet zapalić zapałkę. Przybyszów z nizin często
dopada choroba wysokościowa, objawiająca się między innymi bólami głowy
i krwotokami z nosa. Każde podejście pod górę może być dla
początkujących przeprawą przez mękę.
Oprócz problemów spowodowanych wysokością może dokuczać zimno, andyjski
klimat nie należy bowiem do najcieplejszych. Jest pora letnia i ta
chłodniejsza, ale średnia roczna temperatura wynosi tylko 14 stopni
Celsjusza, a od listopada do marca padają deszcze. Nie powinno to
jednak odstraszać turystów. Na licznych bazarach można się bez problemu
zaopatrzyć w ciepły sweter, szalik i czapkę z alpaki.
Wycieczka
do Boliwii Większość mieszkańców Boliwii to Indianie. Zawsze
znajdowali się oni w gorszej sytuacji ekonomiczno-społecznej niż biali i
Latynosi. Kiedy powstawało La Paz, od razu wytworzył się podział -
Indianie mieli zamieszkiwać tereny po prawej stronie rzeki, biali zaś
po lewej.
W 1780 roku, po wybuchu powstania ludów Keczua i Ajmara, wybudowano
nawet mur, by odgrodzić od zdesperowanych Indian pozostałych,
przestraszonych mieszkańców Miasta Pokoju. Dzisiaj muru już nie ma, ale
silny podział nadal istnieje. Odwrotnie niż gdzie indziej - w La Paz
ci, którzy znajdują się na szczycie społecznej piramidy, mieszkają
najniżej.
Domostwa indiańskiej biedoty wznoszą się często na
szczytach pagórków i wzgórz. Obszar między 4200 i 3600 metrów
zamieszkują społeczne niziny, składające się prawie w stu procentach z
Keczua i Ajmara.
Na wysokości 3600 metrów, wokół
administracyjnego i handlowego centrum, mieszka klasa średnia. Poniżej
3500 metrów rozciągają się dzielnice rezydencji jasnoskórych bogaczy.
Bieda jest niewysoka i ciemną ma twarz. Nosi długie, grube spódnice
lub wytarte spodnie, bluzki i swetry w przepięknych kolorach tęczy i
filcowe, okrągłe kapelusze.
Uwaga na czarne taksówki polujące na
turystów O taksówkach w La Paz krążą czarne legendy. Można z nich
korzystać, ale trzeba uważać, do jakiego samochodu się wsiada. Ważne,
by było to teletaxi. Taxi bez numeru telefonu to często zwykła pułapka.
Szczególnie łatwo w nią wpaść, jeśli podróżuje się samemu. Kierowca po
pewnym czasie jazdy zatrzymuje samochód i dosiada się kolejny pasażer -
"turysta". Po chwili zatrzymuje ich "policja", znajdując u tego
ostatniego narkotyki. Tutaj wersje dalszego rozwoju wypadków bywają
różne.
Mimo że opowieści te brzmią strasznie, nie wolno popadać w
paranoję. Przy zachowaniu pewnych środków ostrożności nic złego stać
się nie powinno.
Aby uniknąć przemieszczania się taksówkami, na zwiedzenie centrum La
Paz najlepiej poświęcić cały dzień. Starczy to, aby przespacerować się
od Plaza de Murillo aż do Plaza del Estudiante, zwiedzając okoliczne
uliczki, kościoły i niektóre muzea. Plaza de Murillo to główny plac w
mieście, przy którym znajdują się ładna neoklasycystyczna katedra,
pałac prezydencki oraz siedziba parlamentu.
Od niej Calle
Comercio, pełną banków, drogich sklepów i ulicznych handlarzy
wszystkim, dojdziemy do kolejnego skweru. Stamtąd już tylko krok dzieli
nas od gwarnego placyku Alfonsa de Mendozy, gdzie można w dużej,
pełnej Boliwijczyków stołówce zjeść tani obiad oraz od placu San
Francisco, gdzie z kolei warto nakarmić duszę, zaglądając do potężnej
świątyni.
Place w centrum La Paz pełne są ludzi i gołębi.
Gołębie rzucają się z dziobami na walające się na ziemi okruchy, a
żebracy, ze swoimi błagalnymi spojrzeniami, na przechodniów. Obok
pokrzykują sprzedawcy codziennej prasy, taniego jedzenia i papierosów.
Rozchodzi się hałas toczących się ulicami samochodów i wydzierających
wniebogłosy autobusowych naganiaczy.
Przed klasztorem San
Francisco odbywają się czasem przedstawienia. Widownia teatrzyków
ulicznych jest imponująca i w przeciwieństwie do często sztywnej i
napuszonej publiki prawdziwych teatrów czy oper żywo reaguje na grę
aktorów, a niejednokrotnie sama jest przez nich wciągana do udziału w
spektaklu.
Odchodząca od placu San Francisco Avenida Mariscal
Santa Cruz jest szeroka i reprezentacyjna. Znajdują się przy niej
wysokie, nowoczesne budynki, często siedziby firm. Aleja ta prowadzi do
placyku Studenta, skąd warto wybrać się do muzeum słynnej boliwijskiej
rzeźbiarki Mariny NuĽez del Prado lub do Narodowego Muzeum
Archeologii, prezentującego dorobek pradawnej kultury Tiahuanaco.
W
centrum La Paz znajduje się wyjątkowe miejsce dla boliwijskich
przestępców - carcel San Pedro. Funkcjonuje on niczym małe miasto.
Podobno nie ma tam strażników, a więźniowie rządzą się własnymi prawami.
Mogą mieszkać razem ze swoimi żonami i zwierzętami. Istnieje cała sieć
barów i restauracji. Każdy żyje na takim poziomie, na jaki sobie
zasłużył bądź zapracował. Może żyć w nędzy, ale może również dochrapać
się niezłej rezydencji. Ile w tym w wszystkim prawdy, do końca nie
wiadomo, bo od pewnego czasu władze San Pedro zabroniły tam wstępu
turystom.
Na handlowej mapie stolicy znajdują się także już mniej ciekawe, ale
równie olbrzymie Mercado Negro i Mercado Yamacho, swym wyglądem
bardziej przypominające nasz sławny Stadion X-lecia w Warszawie. Jedno
jest pewne: nie należy odkładać zakupów na później i na inne miejsca w
Boliwii, bo taniej niż w La Paz już nigdzie nie będzie, a
różnorodnością oferowanych produktów stołeczne bazary wygrywają z
każdym konkurentem.
wycieczki po okolicy Grzechem byłoby, odwiedzając
stolicę, nie zapuścić się poza jej granice, aby odkryć to, co skrywają
otaczające ją wzgórza. Do największych atrakcji należą Księżycowa
Dolina i rowerowy rajd po najniebezpieczniejszej trasie świata - "wężu"
wijącym się nad przepaścią.
Warto spędzić w La Paz i okolicach
co najmniej tydzień. Odnajdziemy tu magię i egzotykę, a jednocześnie
nie będziemy się czuli jak w turystycznym rezerwacie, w jaki zamieniło
się wiele miejsc cieszących się popularnością wśród podróżników. W La
Paz życie toczy się swoim własnym rytmem, a turysta jest tylko skromnym
do niego dodatkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz